Wednesday Aug 14, 2024

O chłopcu, który u trzech mistrzów pobierał naukę

Żył sobie kiedyś w Szwajcarii stary hrabia i miał synka jedynaka, który był głupi i nie mógł się niczego nauczyć. Pewnego razu ojciec rzekł do niego:
- Słuchaj, mój synu, niczego nie zdołam ci wbić do głowy, choćbym nie wiem jak się starał. Muszę cię wysłać w świat i oddać na naukę do sławnego mistrza, niech on spróbuje na tobie swoich sił.
Chłopiec wyjechał do obcego miasta i spędził u owego mistrza cały rok. Po upływie dwunastu miesięcy wrócił do domu i ojciec go spytał:
- No i co, synu, czego się nauczyłeś?
- Ojcze, nauczyłem się rozumieć szczekanie psów - odparł syn.
- Na litość boską! - krzyknął ojciec. - I to wszystko, czegoś się nauczył? Teraz poślę cię do innego miasta i do innego mistrza.
Chłopiec znów wyjechał i u nowego mistrza przebywał również cały rok. Gdy wrócił, ojciec zadał mu to samo pytanie:
- Mój synu, czegoś się nauczył?
A syn odrzekł:
- Ojcze, nauczyłem się rozumieć mowę ptaków.
Ojciec wpadł w gniew i zawołał:
- Ach, ty nicponiu, straciłeś tyle cennego czasu i niczego się nie nauczyłeś, a teraz śmiesz mi się pokazywać na oczy! Poślę cię do jeszcze jednego mistrza, ale jeśli i tym razem niczego się nie nauczysz, wyrzeknę się ciebie.
U trzeciego mistrza chłopiec też spędził cały rok, a kiedy wrócił do domu i ojciec go zapytał:
- Mój synu, czegoś się nauczył?
Odpowiedział:
- Kochany ojcze, przez ten rok nauczyłem się rozumieć, co skrzeczą żaby.
Wtedy ojca ogarnął straszny gniew, zerwał się jak oparzony, przywołał sługi i rzekł im:
- Ten człowiek już nie jest moim synem, wyrzekam się go i rozkazuję wam, wyprowadźcie go do lasu i pozbawcie życia.
Wyprowadzili go więc, ale kiedy mieli chłopca zabić, litość ich zdjęła i puścili go wolno. Wyłupili oczy sarnie i obcięli jej język, aby posłużyły im za dowód wykonania rozkazu hrabiego.
Chłopiec powędrował przed siebie i po niejakim czasie zaszedł do pewnego zamku, gdzie poprosił o nocleg.
- No cóż - rzekł pan zamku - jeśli chcesz, możesz przenocować w starej wieży, ale ostrzegam, że grozi ci tam śmiertelne niebezpieczeństwo, bo w tej wieży jest pełno rozjuszonych psów, które ujadają i skowyczą bez ustanku, a o pewnej porze trzeba człowieka rzucić im na pożarcie.
Cała okolica z tego powodu pogrążona była w smutku i żałobie i nikt nie widział wyjścia. Młodzieniec okazał się jednak nieustraszony i rzekł:
- Pozwólcie, że zajdę do tych ujadających psów, dajcie mi tylko jakieś żarcie, żebym mógł im zatkać pyski; one nie zrobią mi krzywdy.
Jak tego chciał, dostał żarcie dla dzikich bestii i wpuszczono go do wieży. Kiedy tam wszedł, psy wcale na niego nie szczekały, obskoczyły go tylko, przyjaźnie machając ogonami, zżarły to, co im przyniósł, a jego nawet nie tknęły. Nazajutrz ku powszechnemu zdumieniu chłopiec wyszedł z wieży zdrów i cały i powiedział panu zamku:
- Psy wyjawiły mi, dlaczego osiadły w tej wieży i sieją grozę w całym kraju. Otóż zostały one zaczarowane i teraz strzegą wielkiego skarbu, ukrytego w wieży, a dopóty nie zaznają spokoju, dopóki skarb nie zostanie zabrany z wieży, a jak należy tego dokonać, dowiedziałem się również od nich.
Wszyscy, którzy to słyszeli, ucieszyli się ogromnie, a pan zamku postanowił młodzieńca usynowić, jeśli on podjąłby zamiar doprowadzić sprawę do szczęśliwego końca. Śmiałek zszedł więc znów na dół, a że wiedział, co ma robić, dopiął swego celu i wyniósł z wieży skrzynię pełną złota. Odtąd nigdy już nie usłyszano wycia rozjuszonych psów, znikły one, a kraj został uwolniony od potwornej plagi.
Po pewnym czasie młodzieniec postanowił wybrać się do Rzymu. Po drodze mijał bajoro, w którym skrzeczały żaby. Jął pilnie nasłuchiwać, a kiedy zgłębił ich mowę, popadł w smutek i zamyślenie. Dotarł wreszcie do Rzymu, gdzie właśnie zmarł papież, a kardynałów ogarnęła niepewność, kogo należy wybrać na jego następcę. Zgodzili się w końcu, że papieżem powinien być wybrany ten, na którego w jakiś cudowny sposób wskaże Bóg. Ledwie zapadło to postanowienie, młody hrabia wszedł właśnie do kościoła i oto nagle ukazały się dwa śnieżnobiałe gołębie, które usiadły na jego obu ramionach. Zgromadzeni kapłani uznali, że to znak od Boga, i zapytali go natychmiast, czy chce zostać papieżem. Zawahał się w pierwszej chwili, bo nie wiedział, czy jest tego godzien; ale gołębie mu doradziły, żeby wyraził zgodę, więc w końcu powiedział:
- Tak.
Został zaraz namaszczony i wyświęcony i tym samym sprawdziło się to, co usłyszał po drodze od żab i co nim tak głęboko wstrząsnęło: że będzie papieżem. Musiał potem odprawić mszę, a że nie miał o tym najmniejszego pojęcia - dwa gołębie siedziały mu wciąż na ramionach i szeptały wszystko do ucha.

Ten odcinek został udostępniony przez Podbean.com.

Copyright 2024 Podbean All rights reserved.

Podcast Powered By Podbean

Version: 20240731