Wednesday Aug 14, 2024
Roztropny Jaś
Jasiowa matka pyta:
- Dokąd idziesz, Jasiu?
Jaś odpowiada:
- A do Małgosi.
- Spraw się aby dobrze, Jasiu!
- Sprawię się dobrze. Bywaj z Bogiem, matko!
Przychodzi Jaś do Małgosi:
- Jak się masz, Małgoś!
- Jak się masz, Jasiu! Co dobrego przynosisz?
- Ja nic nie przynoszę, to ty mi coś daj.
Małgosia daje Jasiowi igłę. Jaś mówi:
- Bywaj z Bogiem, Małgoś.
- Bywaj z Bogiem, Jasiu!
Jaś bierze igłę, wtyka ją w furę siana i idzie za furą do domu.
- Dobry wieczór, matko!
- Dobry wieczór, Jasiu! Skąd to, synku, wracasz?
- Wracam od Małgosi.
- A co jej zaniosłeś?
- Nic jej nie zaniosłem, to ona mi dała.
- Cóż ci Małgosia dała?
- Dała mi igłę.
- Gdzie masz tę igłę, Jasiu?
- Wetknąłem ją w furę siana.
- Głupioś zrobił, Jasiu, trzeba było wetknąć igłę w rękaw.
- To nic, matko. Na drugi raz lepiej się sprawię.
- Dokąd idziesz, Jasiu?
- A do Małgosi, matko.
- Spraw się aby dobrze, Jasiu!
- Sprawię się dobrze. Bywaj z Bogiem, matko!
- Bywaj z Bogiem, Jasiu!
Przychodzi Jaś do Małgosi.
- Jak się masz, Małgoś!
- Jak się masz, Jasiu. Co dobrego przynosisz?
- Ja nic nie przynoszę, to ty mi coś daj.
Małgosia daje Jasiowi nóż.
- Bywaj z Bogiem, Małgoś.
- Bywaj z Bogiem, Jasiu!
Jaś bierze nóż, wtyka go sobie w rękaw i idzie do domu.
- Dobry wieczór, matko!
- Dobry wieczór, Jasiu! Skąd to, synku, wracasz?
- Wracam od Małgosi.
- A co jej zaniosłeś?
- Nic jej nie zaniosłem, to ona mi dała.
- Cóż ci Małgosia dała?
- Dała mi nóż.
- Gdzie masz ten nóż, Jasiu?
- Wetknąłem go w rękaw.
- Głupioś zrobił, Jasiu, trzeba było włożyć nóż do kieszeni.
- To nic. Na drugi raz lepiej się sprawię.
- Dokąd idziesz, Jasiu?
- A do Małgosi, matko.
- Spraw się aby dobrze, Jasiu!
- Sprawię się dobrze. Bywaj z Bogiem, matko!
- Bywaj z Bogiem, Jasiu!
Przychodzi Jaś do Małgosi.
- Jak się masz, Małgoś!
- Jak się masz, Jasiu. Co dobrego przynosisz?
- Ja nic nie przynoszę, to ty mi coś daj.
Małgosia daje Jasiowi koźlątko.
- Bywaj z Bogiem, Małgoś.
- Bywaj z Bogiem, Jasiu!
Jaś bierze koźlątko, związuje mu nóżki i wkłada do kieszeni. Nim zaszedł do domu, koźlątko się udusiło.
- Dobry wieczór, matko!
- Dobry wieczór, Jasiu! Skąd to, synku, wracasz?
- Wracam od Małgosi.
- A co jej zaniosłeś?
- Nic jej nie zaniosłem, to ona mi dała.
- Cóż ci Małgosia dała?
- Dała mi koźlątko.
- Gdzie masz to koźlątko, Jasiu?
- Włożyłem je do kieszeni.
- Głupioś zrobił, Jasiu, trzeba było prowadzić koźlątko na sznurku.
- To nic. Na drugi raz lepiej się sprawię.
- Dokąd idziesz, Jasiu?
- A do Małgosi, matko.
- Spraw się aby dobrze, Jasiu!
- Sprawię się dobrze. Bywaj z Bogiem, matko!
- Bywaj z Bogiem, Jasiu!
Przychodzi Jaś do Małgosi.
- Jak się masz, Małgoś!
- Jak się masz, Jasiu. Co dobrego przynosisz?
- Ja nic nie przynoszę, to ty mi coś daj.
Małgosia daje Jasiowi kawałek słoninki.
- Bywaj z Bogiem, Małgoś.
- Bywaj z Bogiem, Jasiu!
Jaś bierze słoninkę, owiązuje ją sznurkiem i ciągnie za sobą. Zbiegły się psy i słoninkę zeżarły. Kiedy Jaś przyszedł do domu, został mu w ręku tylko sznurek, nic więcej.
- Dobry wieczór, matko!
- Dobry wieczór, Jasiu! Skąd to, synku, wracasz?
- Wracam od Małgosi.
- A co jej zaniosłeś?
- Nic jej nie zaniosłem, to ona mi dała.
- Cóż ci Małgosia dała?
- Dała mi kawałek słoninki.
- Gdzie masz tę słoninkę, Jasiu?
- Prowadziłem ją na sznurku i psi ją zeżarli
- Głupioś zrobił, Jasiu, trzeba było nieść słoninkę na głowie.
- To nic. Na drugi raz lepiej się sprawię.
- Dokąd idziesz, Jasiu?
- A do Małgosi, matko.
- Spraw się aby dobrze, Jasiu!
- Sprawię się dobrze. Bywaj z Bogiem, matko!
- Bywaj z Bogiem, Jasiu!
Przychodzi Jaś do Małgosi.
- Jak się masz, Małgoś!
- Jak się masz, Jasiu. Co dobrego przynosisz?
- Ja nic nie przynoszę, to ty mi coś daj.
Małgosia daje Jasiowi cielę.
- Bywaj z Bogiem, Małgoś.
- Bywaj z Bogiem, Jasiu!
Jaś bierze cielę, wkłada je sobie na głowę, a cielę kopie go po twarzy.
- Dobry wieczór, matko!
- Dobry wieczór, Jasiu! Skąd to, synku, wracasz?
- Wracam od Małgosi.
- A co jej zaniosłeś?
- Nic jej nie zaniosłem, to ona mi dała.
- Cóż ci Małgosia dała?
- Dała mi cielę.
- Gdzie masz to cielę, Jasiu?
- Wsadziłem je sobie na głowę i całą gębę mi pokopało.
- Głupioś zrobił, Jasiu, trzeba było prowadzić cielę za sobą i postawić przy żłobie.
- To nic. Na drugi raz lepiej się sprawię.
- Dokąd idziesz, Jasiu?
- A do Małgosi, matko.
- Spraw się aby dobrze, Jasiu!
- Sprawię się dobrze. Bywaj z Bogiem, matko!
- Bywaj z Bogiem, Jasiu!
Przychodzi Jaś do Małgosi.
- Jak się masz, Małgoś!
- Jak się masz, Jasiu! Co dobrego przynosisz?
- Ja nic nie przynoszę, to ty mi coś daj.
A Małgosia na to:
- Sama z tobą pójdę.
Jaś bierze Małgosię, zawiązuje jej sznur wokół szyi, prowadzi ją za sobą i stawia przy żłobie. Po czym idzie do matki.
- Dobry wieczór, matko!
- Dobry wieczór, Jasiu! Skąd to, synku, wracasz?
- Wracam od Małgosi.
- A co jej zaniosłeś?
- Nic jej nie zaniosłem.
- A co ci Małgosia dała?
- Nic mi nie dała, sama ze mną przyszła.
- I gdzieś ty ją zostawił?
- Przyprowadziłem ją na sznurze, uwiązałem przy żłobie i zarzuciłem jej trawy za drabinkę.
- Głupioś zrobił, Jasiu, trzeba było co i raz rzucać na nią czułym oczkiem.
- To nic, zaraz się lepiej sprawię.
Poszedł Jaś do obory, powykłuwał wszystkim cielętom i baranom oczy i rzucił je Małgosi w twarz. Małgosia wpadła w złość, urwała się ze sznura i uciekła, a była przecież Jasiową narzeczoną.
Ten odcinek został udostępniony przez Podbean.com.