Wednesday Aug 14, 2024

Rzepa

Było sobie raz dwóch braci, obaj służyli w wojsku, ale jeden był bogaty, a drugi biedny. Biedny chcąc wydobyć się z nędzy zrzucił mundur żołnierski i został chłopem. Zrył i skopał swój kawałek ziemi i zasiał na niej rzepę. Ziarno wzeszło i wyrosła z niego rzepa wielka i gruba, a stawała się wciąż coraz większa i grubsza i nie chciała przestać rosnąć, tak że można by ją nazwać królową wszystkich rzep. Nikt dotąd bowiem nie widział takiego olbrzyma i nigdy podobnego nie zobaczy.
W końcu rzepa zrobiła się tak ogromna, że sama jedna wypełniła cały wóz, a dwa woły musiały go ciągnąć, chłop zaś nie wiedział, co ma z nią począć i czy przyniesie mu ona szczęście, czy też nieszczęście.
I pomyślał sobie tak:
- Jeśli ją sprzedam, to wiele za nią nie dostanę, a gdybym miał ją sam zjeść, to jednak pożytek mógłbym mieć i z małej rzepy. Najlepiej będzie zawieźć ją do króla i złożyć mu ją w darze.
Załadował więc rzepę na wóz, zaprzągł do niego parę wołów, pojechał na królewski dwór i ofiarował ją królowi.
- A cóż to za dziwaczna jarzyna? - zdumiał się król. - Wiele już niezwykłych rzeczy w życiu widziałem, ale takie cudactwo trafia mi się po raz pierwszy. Z jakiegoż to nasienia mogło wyrosnąć? A może tylko tobie tak się darzy i ty jesteś dzieckiem szczęścia?
- O, nie - rzekł chłop. - Dzieckiem szczęścia to ja na pewno nie jestem, biedny ze mnie żołnierz, a że nie miałem już z czego żyć, powiesiłem mundur na kołku i zabrałem się do pracy na roli. Mam brata bogatego i ty go, królu, z pewnością znasz, ale sam nie mam nic i żyję sobie z dala od ludzi i świata.
Król ulitował się nad nim i rzekł:
- Wybawię cię od nędzy i tak obdaruję, że dorównasz bogatemu bratu.
I dał mu mnóstwo złota, ziemi, łąk i trzód czyniąc go tak bogatym, że majątku brata nie sposób było porównać z jego majątkiem. Gdy tamten dowiedział się, co jego brat osiągnął dzięki jednej jedynej rzepie, pozazdrościł mu i zaczął łamać sobie głowę, jakim by tu sposobem pozyskać dla siebie podobne szczęście. A chcąc postąpić jeszcze rozsądniej, zabrał ze sobą złoto i konie i zaniósł królowi w podarunku. Był teraz pewien, że król odpłaci mu się po stokroć cenniejszym darem. Bo jeśli jego brat dostał tyle za jedną rzepę, to ileż on powinien otrzymać za swoją hojność!
Król przyjął dar i powiedział, że trudno by mu było wymyślić dla niego prezent lepszy i rzadszy niż wielka rzepa. Bogacz musiał więc wziąć na wóz rzepę swego brata i zawieźć ją do domu. Po powrocie rozglądał się tylko, na kim mógłby wyładować swój gniew i wściekłość, aż nagle przyszły mu do głowy niedobre myśli i postanowił brata zabić. Najął płatnych morderców, którzy mieli się zaczaić, sam zaś poszedł do brata i rzekł:
- Kochany bracie, dowiedziałem się właśnie, gdzie jest ukryty pewien tajemny skarb. Weźmiemy go sobie i sprawiedliwie się nim podzielimy.
Tamten we wszystko uwierzył i nic nie podejrzewając poszedł z bratem po ów skarb. Ledwie wyszli za bramę, rzucili się na niego mordercy, związali go i ponieśli, by go powiesić na drzewie. Kiedy się do tego zabierali, rozległ się gdzieś niedaleko głośny śpiew i stukot kopyt, co napędziło łotrom takiego strachu, że na łeb, na szyję wcisnęli więźnia do worka, zarzucili go na gałąź, wzięli nogi za pas i uciekli. Niedoszły wisielec zaczął pracowicie borować dziurę w worku, aż stała się tak duża, że mógł wytknąć przez nią głowę. Zbliżającym się wędrowcem okazał się nie kto inny, tylko młody czeladnik, który jechał sobie na koniu leśnym duktem, wesoło śpiewając. Skoro uwięziony w worku usłyszał, że ktoś pod nim przechodzi, zawołał:
- Witaj w dobrą godzinę!
Czeladnik rozejrzał się dokoła i nie wiedząc, skąd głos dobiega, odezwał się:
- Kto mnie woła?
A wtedy z korony drzewa padła odpowiedź:
- Podnieś wzrok, siedzę tu na górze w worku mądrości: w krótkim czasie nauczyłem się takich rzeczy, że w porównaniu z nimi nauka w szkole funta kłaków nie jest warta: już mało brakowało, a umiałbym stąd zejść i stanąłbym na ziemi jako najmądrzejszy z ludzi. Znam się na gwiazdach i znakach niebieskich, na wiatrach całego świata, na piasku w morzu, na leczeniu chorób, na mocy ukrytej w ziołach, ptakach i kamieniach. Gdybyś sam tu posiedział, przekonałbyś się, jak cudowna mądrość płynie z tego worka.
Czeladnik zdumiał się słysząc to i rzekł:
- Niech będzie błogosławiona godzina, w której cię znalazłem! Czy mógłbym wejść na chwilę do twego worka?
Odpowiedź z góry brzmiała tak, jakby człek zawieszony w worku się ociągał:
- Wpuszczę cię za opłatą i za dobre słowo, ale musisz godzinkę poczekać, bo zostało mi jeszcze coś do nauczenia.
W trakcie oczekiwania czas zaczął się czeladnikowi dłużyć i zapytał, czy nie mógłby już być wpuszczony do worka, bo głód wiedzy nie daje mu spokoju. Tamten na górze udał, że z trudem ustępuje mu miejsca, i rzekł:
- Abym mógł opuścić tę siedzibę mądrości, musisz spuścić worek na dół za pomocą linki, wtedy ty dasz radę sam wejść do środka.
Czeladnik ściągnął go więc na dół, rozwiązał worek, uwolnił nieszczęśnika i zawołał:
- A teraz podciągnij mnie raz dwa w górę!
I już zamierzał wskoczyć do worka.
- Hola! - krzyknął tamten. - Tak nie można, kochasiu!
Chwycił go za głowę, do góry nogami wepchnął do worka, zawiązał i zarzucił linkę na gałąź, by go potem podciągnąć. Wprawiwszy cały tobołek w ruch wahadłowy powiedział:
- Dobrze ci tam, kochany czeladniku? Prawda, że już czujesz jak mądrość cię przenika i zdobywasz nowe doświadczenia? Siedź tam sobie spokojnie, aż zmądrzejesz.
Po czym dosiadł czeladnikowego konia i odjechał, po godzinie przysłał jednak człowieka, który żądnego mądrości miał wypuścić na swobodę.

Ten odcinek został udostępniony przez Podbean.com.

Copyright 2024 Podbean All rights reserved.

Podcast Powered By Podbean

Version: 20240731