Wednesday Aug 14, 2024
Trzej szczęśliwcy
Pewien ojciec zawołał raz swych trzech synów i dał jednemu koguta, drugiemu kosę, a trzeciemu kota.
- Jestem już stary - rzekł - chcę więc obdarować was przed śmiercią. Pieniędzy nie mam, a to, co wam daję, wyda się wam może mało warte, lecz idzie o to, jak swe dary zużytkujecie. Niech każdy wyszuka sobie taki kraj, gdzie nie znają tego, co mu dałem, a będziecie szczęśliwi.
Gdy ojciec umarł, najstarszy z braci ruszył w świat ze swym kogutem, ale wszędzie, gdzie przybył, kogut był już dobrze znany: w miastach widział go już z daleka, jak siedział na wieżach i kręcił się na wietrze, po wsiach darły się koguty na płotach, a nikt nie dziwił się jego kogutowi; stracił więc nadzieję młodzieniec, aby kogut miał mu przynieść szczęście. Wreszcie udało mu się jednak przybyć na taką wyspę, gdzie ludzie nic jeszcze o kogucie nie słyszeli, a nawet nie umieli dzielić czasu. Wiedzieli, co prawda, kiedy jest ranek lub wieczór, ale w nocy nikt się nie umiał w czasie rozeznać.
- Widzicie - rzekł im młodzieniec - co to za dumne zwierzę, ma rubinową, czerwoną koronę i nosi ostrogi, jak rycerz; w nocy zaś będzie was wołał trzy razy o oznaczonej porze; a gdy zawoła po raz ostatni, znak to, że słońce wnet wzejdzie. Jeśli zaś w dzień zapieje, spodziewajcie się zmiany pogody.
Ludziom spodobało się to bardzo, nie spali całą noc i słyszeli z wielką radością, jak kogut zapiał donośnie o drugiej, o czwartej i o szóstej. Zapytali więc młodzieńca, ile chce za swego rycerzyka.
- Tyle złota, ile osioł uniesie - odparł młodzieniec, a ludzie pomyśleli:
- To śmiesznie niska cena za tak wspaniałe zwierzę - i chętnie dali mu, ile żądał.
Kiedy powrócił do domu ze swym skarbem, bracia zdziwili się bardzo, a średni rzekł:
- Muszę więc i ja spróbować szczęścia ze swą kosą.
Ale wszędzie, gdzie przybył, spotykał wieśniaków z kosami na ramieniu. Wreszcie jednak zdało mu się znaleźć taką wyspę, gdzie zupełnie nie znano kosy. Kiedy zboże dojrzało, ludzie ustawiali przed nim armaty i zestrzeliwali je. Oczywiście często trafiali, zamiast w źdźbła, w ziarna, często chybiali w ogóle, a wiele zboża i prochu marnowało się przy tym, a w dodatku odbywało się to wśród dzikiego hałasu.
Młodzieniec stanął więc na polu i w mig skosił całe zboże cichutko, aż ludzie otworzyli usta ze zdumienia. Chętnie dali mu za to cudowne narzędzie cenę, jakiej zażądał, mianowicie konia i tyle złota, ile ten koń mógł unieść.
Gdy się o tym trzeci brat dowiedział, postanowił i on popróbować szczęścia z kotem. Jak i bracia, wszędzie, gdzie przechodził, widział mnóstwo kotów, a było ich tak wiele, że nowo narodzone kocięta często topiono w rzece. Wreszcie udało mu się przybyć na wyspę, gdzie nie znano jeszcze kota, ale za to myszy było pełno. Tańczyły one po stołach i ławach, a nawet sam król nie był wolny od tej plagi: we wszystkich kątach piszczały myszy, zjadając wszystko, co mogły dosięgnąć zębami.
Kot natychmiast rozpoczął polowanie, a gdy opróżnił już kilka sal, ludzie poczęli błagać króla, by kupił to cudowne zwierzę. Król chętnie zapłacił za kota cenę, jakiej młodzieniec zażądał, mianowicie muła i tyle złota, ile mógł on udźwignąć. Trzeci brat wrócił więc do domu z najobfitszymi skarbami.
Kot hulał sobie rzetelnie po zamku królewskim i uśmiercił tyle myszy, że trudno naliczyć. Wreszcie spocił się przy tej robocie i zachciało mu się pić: stanął więc na środku komnaty, podniósł głowę do góry i zawołał:
- Miau! Miau!
Król i dworzanie przerazili się bardzo słysząc ten dziwny głos i w wielkiej trwodze uciekli z zamku. Na dole król zwołał naradę, aby postanowić, co dalej czynić; wreszcie uradzono wysłać do kota herolda i zażądać od niego, aby opuścił zamek, gdyż w przeciwnym razie zostanie siłą wypędzony.
- Lepiej niech nas myszy prześladują - orzekli rajcowie - niżby życie nasze miało być zdane na łaskę i niełaskę takiego potwora.
Herold wszedł na górę i zapytał kota, czy zgadza się dobrowolnie opuścić zamek. Ale kot, któego pragnienie wzmagało się, odparł tylko:
- Miau! Miau!
Herold zrozumiał to jako:
- Nie! Nie!
I powtórzył królowi tę odpowiedź. Wówczas rada orzekła:
- W takim razie trzeba go wypędzić siłą!
Ustawiono naprzeciw zamku armaty i poczęto go ostrzeliwać. Gdy to kot spostrzegł, wyskoczył szczęśliwie przez okno. Ale oblegający nie spostrzegli tego i nie spoczęli, aż cały zamek rozsypał się w gruzy.
Ten odcinek został udostępniony przez Podbean.com.