Wednesday Aug 14, 2024
Wrzeciono, czółenko i igła
Żyła sobie raz dzieweczka, którą odumarli rodzice, gdy jeszcze była małym dzieckiem. Na końcu wsi, w małej chatce, mieszkała samotnie jej chrzestna matka, która zarabiała na życie przędąc, tkając i szyjąc. Staruszka wzięła opuszczone dziecię do siebie, przyzwyczaiła je do pracy i wychowała w pobożności. Kiedy dziewczynka miała lat piętnaście, opiekunka jej zachorowała, przywołała ją do łóżka i rzekła:
- Córko moja, czuję, że śmierć moja się zbliża, pozostawiam ci ten domek, będzie cię on chronił od wiatru i chłodu, daję ci też wrzeciono, czółenko i igłę, abyś mogła sobie zarabiać na chleb.
Potem pobłogosławiła ją i dodała:
- Niechaj Bóg mieszka zawsze w twym sercu, a będzie ci dobrze.
Po tych słowach zamknęła oczy i zmarła. A gdy ciało jej oddawano ziemi, dzieweczka szła za trumną zalewając się łzami.
Odtąd sierotka żyła sama w małym domku, pilnie przędła, tkała i szyła, a błogosławieństwo poczciwej staruszki spoczywało na wszystkim, co czyniła. Zdało się, jakby len sam się mnożył w izdebce, a gdy tylko utkała sztukę płótna lub kobierzec czy uszyła koszulę, wnet znajdowała nabywcę, który płacił jej hojnie, tak iż nie odczuła nędzy i innych jeszcze mogła wspomagać.
W owym czasie jechał syn królewski przez kraj szukając sobie żony. Biednej nie mógł wziąć za żonę, bogatej zaś nie chciał.
Rzekł więc:
- Ta będzie moją żoną, która jest zarazem najbiedniejsza i najbogatsza!
Gdy przybył do wsi, gdzie mieszkała sierotka, począł się rozpytywać, kto tu jest najbogatszy i najbiedniejszy. Wymieniono mu nasamprzód najbogatszą dziewczynę i dodano, że najbiedniejszą jest dzieweczka, która mieszka w małym domku na końcu wsi. Bogata siedziała wystrojona przed domem, a gdy się królewicz zbliżył, wstała i skłoniła się przed nim. Królewicz spojrzał na nią, nie rzekł ani słowa i pojechał dalej. Gdy przybył do domku biednej, dzieweczka nie stała przed drzwiami, lecz siedziała w swej izdebce. Królewicz zatrzymał konia, zajrzał przez okno, przez które padały jasne promienie słońca, i ujrzał dzieweczkę, która siedziała przed kołowrotkiem i przędła pilnie. Podniosła wzrok, a gdy ujrzała królewicza, zarumieniła się, spuściła oczy i przędła dalej. Nie wiem, czy nitka była tym razem zupełnie równiutka, ale dzieweczka przędła tak długo, aż królewicz odjechał. Potem podeszła do okna, otworzyła je i rzekła:
- Tak gorąco jest w izbie!
Ale patrzała za nim, póki mogła dojrzeć jego biały pióropusz.
Potem wróciła znowu do pracy i przędła dalej. Wtem przypomniał się jej wierszyk, który matka chrzestna mówiła często, gdy sierotka siedziała przy pracy, rzekła więc:
Pomknijże, wrzeciono, wrzeciono moje,
Sprowadź oblubieńca w nasze podwoje!
Sprowadź oblubieńca w nasze podwoje!
I cóż się stało! Wrzeciono wyskoczyło jej natychmiast z ręki i wymknęło się przez drzwi. A gdy wstała zdumiona, ujrzała, że mknie ono podskakując wesoło przez pole i przędzie za sobą złotą nić. Po chwili znikło jej z oczu.
Sierotka nie miała już teraz wrzeciona, wzięła więc do ręki czółenko, siadła do krosien i poczęła tkać.
Tymczasem wrzeciono przędło dalej, a w chwili, gdy się skończyła złota nić, dognało królewicza.
- Co widzę? - zawołał młodzieniec. - Czyżby to wrzeciono chciało mi pokazać drogę?
I zawrócił konia jadąc śladem złotej nitki.
Dzieweczka zaś siedziała przy pracy i zanuciła.
Ach, tkajże, tkaj, czółenko moje,
Oblubieńcowi wskaż podwoje!
Oblubieńcowi wskaż podwoje!
I w tejże chwili czółenko wyskoczyło z jej dłoni, pomknęło do drzwi i poczęło tkać od progu kobierzec tak piękny, jakiego jeszcze nie widziano. Po obu stronach kwitły róże i lilie, a w środku na złotym tle wiły się zielone gałązki, pośród których skakały zajączki i króliki. Pomiędzy nimi migały głowy jeleni i saren, a na gałązkach siedziały kolorowe ptaki. Tego tylko brakowało, aby zaśpiewały. Czółenko biegało pilnie tam i z powrotem i zdawało się, że to wszystko samo z siebie wyrasta.
Nie mając czółenka siadła dzieweczka do szycia. Trzymając igłę w ręku nuciła:
Igiełko droga, igiełko moja, szyj zawzięcie,
Przygotuj izbę oblubieńcowi na przyjęcie!
Przygotuj izbę oblubieńcowi na przyjęcie!
A igiełka wnet wyskoczyła z jej palców i zakrzątnęła się po pokoiku. Jak gdyby duchy niewidzialne pracowały, wnet pokrył się stół i ławki zielonym suknem, krzesła atłasem, a w oknach zawisły piękne firanki.
Zaledwie igiełka uczyniła ostatni szew, dzieweczka ujrzała przez okno białe pióra na kapeluszu królewicza, którego sprowadziło wrzeciono swą złotą nitką. Królewicz zsiadł z konia, wszedł po kobiercu do domu, a gdy otwarł drzwi do izdebki, ujrzał sierotkę, w skromnej sukience, lecz lśniącą jak róża na krzewie.
- Ty jesteś najbiedniejszą i najbogatszą zarazem - rzekł. - Pójdź, będziesz moją żoną.
Dzieweczka milczała, ale podała mu dłoń. Wówczas królewicz ucałował ją i wyprowadził z izdebki. Wziął ją na swego konia i powiódł do zamku królewskiego, gdzie natychmiast wyprawiono huczne wesele. Wrzeciono zaś, czółenko i igłę przechowywała młoda królowa w skarbcu czcząc je i szanując.
Ten odcinek został udostępniony przez Podbean.com.